Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Justynaz
Dołączył: 04 Mar 2011 Posty: 31 Skąd: podkarpacie
|
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 16:22 Temat postu: |
|
|
Ja już kiedyś wychodziłam z nim w ręku do lasu, teraz przez tydzień chodził codziennie za końmi, więc dzisiaj spróbowałam wyjechać sama. O dziwo poszedł bardzo chętnie, w lesie sam przeszedł do kłusa, jechaliśmy kawałek kłusem i niestety zza drzew wyleciał nagle ptak. Lobo się spłoszył i zawrócił 180 st., a było to tak niespodziewane że niestety spadłam, nie puściłam wodzy, a koń chciał uciec więc niestety dostałam kopytkiem w klatke piersiową - mam strasznego krwiaka. Złapałam go przy ogrodzeniu na pastwisko i wsiadłam z powrotem, ale już nie chciał iść w żadnym innym kierunku tylko do stajni. Wróciłam i jeździłam na placu, ale za to bardzo ładnie słuchał na placu (bez nikogo z batem na środku:))
Na ujeżdżalni jest muł i trzeba go pchać, ale jak się odejdzie gdzieś dalej to jest strasznie nabuzowany i łatwo się płoszy. na razie chyba jeszcze będziemy trenować na ujeżdżalni, za jakiś czas spróbujemy znowu w teren. |
|
Powrót do góry |
|
|
Reklama
|
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 16:22 Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
marysia550
Dołączył: 25 Sty 2010 Posty: 297
|
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 19:18 Temat postu: |
|
|
Justynaz- problem z odejsciem od stajni nie minie sam , po jakimś czasie. Minie tylko wtedy , gdy będziecie jeździć systematycznie w teren.
Co do jazdy na placu- bądź stanowcza i konsekwentna |
|
Powrót do góry |
|
|
paula101
Dołączył: 29 Cze 2010 Posty: 371
|
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 19:59 Temat postu: |
|
|
Obejście u młodego hucuła to normalka(w sensie z problemami) ja miałam problem z nogami, a teraz już ok, i na pukanie po nodze ładnie podaje Kwestia czasu.
Ja w terenie nigdy nie spadłam, ale na łące jak galopem jechałam to ja straciłam równowagę, bo strzeliła z radości baranka, i jakoś tak wyszło, ze przeze mnie przeskoczyła. Myślę, że stanowczość na placu zamkniętym jest najważniejsza. |
|
Powrót do góry |
|
|
kejti
Dołączył: 22 Mar 2007 Posty: 2382 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 21:11 Temat postu: |
|
|
Jeżeli koń się czegoś wystraszył, powinien jak najszybciej wrócić w to miejsce, bo inaczej strach może się utrwalić. Tylko ten powrót musi być w bezpiecznych warunkach, w ręku, z drugim koniem, z człowiekiem prowadzącym za wodze, tak żeby nie przestraszył się znowu. |
|
Powrót do góry |
|
|
marysia550
Dołączył: 25 Sty 2010 Posty: 297
|
Wysłany: Pon Maj 09, 2011 21:50 Temat postu: |
|
|
Lubię te konie za to, że ich ciekawość przezwycięża strach. Tylko właśnie trzeba je nagradzać za "chęć poznania".
Ostatnio miałam taką sytuację z Witką. Jechałam w teren , ona na barany na łące się zagapiła, a tu przed nami pojawiła się usypana góra ziemi, której wcześniej nie było. Witka-pierwsze co to panika i zwrot o 180 stopni. zatrzymałam ją, odwróciłam, kobyła spojrzała ponownie na to i stwierdziła, że nie jest takie straszne, że nawet kłusem można podbiec i powąchać. |
|
Powrót do góry |
|
|
paula101
Dołączył: 29 Cze 2010 Posty: 371
|
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 14:39 Temat postu: |
|
|
Mam pytanie. Jak długo lonżujecie swoje konie? Bo ja już nie wiem... Ponoć nie powinno się dłużej niż 45 min, ale ja widzę, że ona się szybko męczy na lonży i dłuzej niż 20 minut nie ma sensu, bo jest już cała mokra( fakt brak kondychy), ale nawet jak dłużej to nie ma ochoty, ani ja ani ona.
Także pytanie, bo zaczynam lonżowanie niedługo. Udało mi się wskórać u właściciela porządny lonżownik i mam ładnie z belek zrobiony |
|
Powrót do góry |
|
|
kejti
Dołączył: 22 Mar 2007 Posty: 2382 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 15:54 Temat postu: |
|
|
Przeciętnie lonżuje konia 30 minut, a jak nad czymś pracujemy i potrzeba nam czasu do powtórzeń to do 45 minut.
Ale jak był młody i dopiero się uczył, to 20 minutach faktycznie był zlany potem i kończyliśmy wcześniej. Pierwszy raz lonżowałam dłużej niż 30 minut, jak koń miał już cztery lata. |
|
Powrót do góry |
|
|
paula101
Dołączył: 29 Cze 2010 Posty: 371
|
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 16:26 Temat postu: |
|
|
Aha dzięki . Ja zapewne koło 30 minut będę. Dzięki.
A mam jeszcze jeden problem i bardzo zły.
Albowiem Pasja staje na człowieka dęby, gdy tylko próbuje ją wylonżować... Oduczyłam ją od tego, ale, że nie chodziła ponad 2 miesiące(jak nie dłuzej) z powodu ciąży znowu jej to wróciło... Poprzednio było trochę siłą, bo człowiek siedział w siodle... A teraz znowu zaczyna... Jak z czymś takim sobie poradzić? |
|
Powrót do góry |
|
|
marysia550
Dołączył: 25 Sty 2010 Posty: 297
|
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 17:15 Temat postu: |
|
|
Paula- masz ogromny plus, bo masz lonżownik. Podejrzewam, że stawanie dęba odbywało się w ten sposób, że gdy koń się zatrzymywał i odwracał w Twoją stronę próbowałaś go pogonić jednocześnie nakierowując lonżą w odpowiednim kierunku. Spróbuj na początek puścić go w lonżownik bez przypinania lonży i wymagać ruchu w określonym kierunku.
Ja z dwiema klaczami przeszłam szopkę na lonży(jednej minęło na skutek mojej pracy faktycznie, drugą jak po wyźrebieniu wzięłam to odpuściła) i w obydwóch przypadkach wynikało to ze sztywności konia. A stawanie dęba jest efektem jednoczesnego przytrzymania przy wymuszeniu ruchu. |
|
Powrót do góry |
|
|
paula101
Dołączył: 29 Cze 2010 Posty: 371
|
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 17:19 Temat postu: |
|
|
No właśnie problem w tym, ze jak ja ją tylko zapnę na lonżę to ona już na mnie dębuje. Wystarczy że ją pogonię byle czym... Czy batem, czy końcówką lonży, czy ręką machnę...
Postaram się bez lonży zobaczymy. Trochę się boję, bo podbiega do mnie i ok. 2m ode mnie staje na zad... Eh... No dzięki Marysiu Postaram się, żeby był efekt |
|
Powrót do góry |
|
|
marysia550
Dołączył: 25 Sty 2010 Posty: 297
|
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 18:13 Temat postu: |
|
|
a pod siodłem też tak robi? |
|
Powrót do góry |
|
|
paula101
Dołączył: 29 Cze 2010 Posty: 371
|
Wysłany: Wto Maj 10, 2011 20:46 Temat postu: |
|
|
Nie pod siodłem chodzi jak w zegarku, szczególnie w terenie.
Jedynie na lonży... Kiedyś dębowała, ale się oduczyłyśmy. Zobaczymy jak teraz będzie |
|
Powrót do góry |
|
|
Claris
Dołączył: 21 Sie 2010 Posty: 31
|
Wysłany: Nie Cze 05, 2011 21:55 Temat postu: |
|
|
Mam pytanie, kolejne;) Jeśli nie macie mnie dość, poradźcie.
W moim przypadku więc to jeszcze nie zajeżdżanie, ale oswajanie.
Moje 3 klaczki to roczniaki (no z kawałkiem), ładnie już stają przywiązane (w każdym razie dwie, bo z jedną jeszcze do tego nie doszłam), ładnie chodzą w kółeczko w ręku, w obu kierunkach i z każdej strony, no i nawet powoli schodzimy z góry, choć to nie było łatwe bo początkowo natychmiast zaczynały ciągnąć i wyrywały z górki (nie mam pojęcia dlaczego).
Teraz chciałabym je przeprowadzać na inne pastwisko, ale to kawałek drogi i zastanawiam się jak do tego podejść, czy moge zabierać je w kolejności, czy powinnam wszystkie na raz? No i czy to nie za duże ryzyko, skoro "oswajam" je dopiero 3 tygodnie.
będę wdzięczna zapodpowiedzi. |
|
Powrót do góry |
|
|
paula101
Dołączył: 29 Cze 2010 Posty: 371
|
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 11:17 Temat postu: |
|
|
To, że zbiegają z górki to reakcja normalna czyli "zejść jak najszybciej" też to przechodziłam
Jeżeli utrzymasz je, to dlaczego nie? Możesz spróbować! |
|
Powrót do góry |
|
|
chucherko7 Gość
|
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 13:47 Temat postu: |
|
|
Claris napisał: |
Teraz chciałabym je przeprowadzać na inne pastwisko, ale to kawałek drogi i zastanawiam się jak do tego podejść, czy moge zabierać je w kolejności, czy powinnam wszystkie na raz? No i czy to nie za duże ryzyko, skoro "oswajam" je dopiero 3 tygodnie.
|
Jeśli masz taką możliwość to poproś kogoś o pomoc i przeprowadź je wszystkie razem. Zwłaszcza takie małolaty jakie masz w posiadaniu po oddzieleniu od stada mogą zachowywać się bardzo nerwowo.
Prędzej czy później pewnie i tak będziesz musiała przeprowadzić je na nowe miejsce - więc nie ma sensu odkładać tego na potem.
Samą przeprowadzkę zrób w miarę szybko i oby poszła wam sprawnie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Reklama
|
Wysłany: Pon Cze 06, 2011 13:47 Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|